Kredki, których prawie nie widać
Samolot odlatuje za godzinę. Cel: Marco w Peru. Na lotnisku uściski z najbliższymi z najbliższych i między tymi serdecznościami prezent. Paczuszkę otwarłam w samolocie, nie powstrzymując już łez. Przypomniały mi się pewne historie ....
Któregoś razu w amazońskim oratorium ktoś powiedział, że trzeba cenić to, co się ma. I "iść do przodu" - to popularne tutaj w Peru hasło. Motywujące z resztą. Dzieciaki każdego dnia dawały mi dowody tego, że nie potrzeba najnowszej wersji Play Station i setek lalek Barbie, czy najsmaczniejszych lodów poobiednich i wieczornych bajek w telewizji. Żyją tym, co mają. Nawet znaleziony na drodze, nadgryziony czy przygniły owoc może jeszcze służyć dobremu.
Swoje szczególne historie w oratorium mają ... kredki. Ważne były żółte, czerwone i zielone - przyjemne, ciepłe kolory przy rysowaniu. Te najszybciej się kończyły, bo i wiele ich zużywano do plastycznych dzieł. Kredki były na wagę złota, bo kolorowanie ołówkiem nie dawało efektów. Kredki potrzebowały temperówki, ale i bez tego można było sobie radzić: ostrząc końcówki zębami. Znalezione w śmietniku kredki, były przez dzieciaki wyciągane, z krzykiem wtedy przybiegały do mnie: "hermana! zobacz, kredka była w śmietniku, a jeszcze przezcież da się nią rysować!". Kredki mówiły też o radości dzieci, bo kolorowe rysunki najczęściej mali uczestnicy oratorium chcieli zabierać do domu. Nie każdy uczeń w szkole miał kredki - wielu pożyczało od kolegów, by pokolorować notatkę lekcyjną, albo przychodzili do oratorium, by z kredek skorzystać.
Prezent, który dostałam na lotnisku to kredki. Kredki około 1 - 2 centymetrowe, przywiezione z San Lorenzo, amazońskiego miasteczka, w którym pracowałam na misji rok. Co to za bezużyteczny prezent? - zapytałby ktoś. Dla mnie jeden z najpiękniejszych: takowe kredki dawno już wylądowałyby w polskim koszu na śmieci, wśród naszych peruwiańskich dzieci - byłyby z niego wyciągane. Kredki służą do ostatniego skrawku, poza tym, jeśli nie ma innych, to trzeba cieszyć się z tego, co się ma. W małych prezentach, jest największa siła. Taka kredeczka przypomina o ubóstwie może materialnym, ale na pewno nie ludzkim, duchowym.
Magdalena Tlatlik
Wolontariuszka Fundacji Polskich Kawalerów Maltańskich, Misjonarka w Peru.
za: http://www.misjarodzina.pl