2013-04-30 – Na Boże Ciało
Włamałem się. Ukradłem jeden chleb. Nazywam się Valjean.
Głód jest fajny tylko w reklamie. Ma pocieszną mordkę i zieloną koszulkę. Wystarczy łyżeczka pewnego produktu i znika. Prawdziwy głód stawia człowieka w sytuacji granicznej. Rodzi bohaterów. Budzi bestie. Dowodem tego są nie tylko losy Jeana Valjean’a z Nędzników Victora Hugo. Mogą zaświadczyć o tym ci spośród nas, którym przyszło żyć w latach wojen, kryzysów czy przełomów.
Dzięki Bogu coraz częściej odczuwanie głodu ogranicza się do przykrego ssania w żołądku. Świat, świadom tego, jak okrutny potrafi być głód, walczy z nim. Czynią to agendy międzynarodowe i państwowe. Ramię w ramię z nimi idą kościoły i związki wyznaniowe. O dobrą pogodę i o urodzaje modlą się przedstawiciele każdej chyba konfesji. Wszyscy bez wyjątku kupują chleb powszedni lub tożsame z nim produkty.
Chleb użyty do sprawowania eucharystii wzięty pod lupę okazuje się być pochodną mąki i wody. Ma niewielką powierzchnię. Niewiele także waży. Właściwości energetyczne też nie oszałamiają. A jednak mała, biała, hostia – dzięki Jezusowemu: bierzcie i jedzcie z tego wszyscy – jest jedynym z dostępnych na ziemi „chlebów”, który mocen jest zaspokoić największy z ludzkich głodów – tęsknotę za Bogiem.
Wielką niegodziwością jest pozbawiać kogoś codziennego chleba. Równie wielką – życzyć komuś głodu. Cnotą jest pielęgnowanie w sobie pragnienia eucharystii. Siebie i bliźnich do niej prowadzenie. Amen.
ks. Michał Palowski