2012-06-10 – Na św. Jana
Pierwsze czytanie zapowiada odkupienie (protoewangelia). Współbrzmiąca z nim ewangelia zwiastuje, że szatan został pokonany. Objawia się nam zatem zapowiedź i jej wypełnienie – przyczyna i skutek – początek i koniec. Innymi słowy stają przed nami – harmonia – logika – sens. Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (Rdz 1,1). Z chaosu stworzył kosmos. Z bezładu – porządek. Na końcu jako koronę wszelkiego stworzenia stworzył człowieka. Na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27). Stworzył sobie podobny mikrokosmos. W jego centrum umieścił serce. I pozwolił mu kochać. czytanie zapowiada odkupienie (protoewangelia).
I pozwolił mu kochać. I człowiek kochał. I Boga, i bliźniego, i siebie, i całe stworzenie. I było tak do czasu, kiedy w powodowany wolnością człowiek zgrzeszył. W miejsce Boga postawił stworzenie. Człowiek zgrzeszył. Nastąpiło owo świętotomaszowe aversio a Deo et conversio ad creaturam. Zaś święty Augustyn opisuje grzech jako „miłość siebie, posuniętą aż do pogardy Boga”. Wraz z grzechem w dotychczasowy ład wkradł się nieporządek. Grzech jest całkowitym przeciwieństwem posłuszeństwa Jezusa, który dokonał zbawienia (KKK 1850). Przez posłuszeństwo do końca – przez posłuszeństwo do śmierci – Jezus zbawił ludzi. Pojednał nas z Bogiem i między sobą. Uwolnił od dysharmonii. Przywrócił ład. Nadał sensu.
Medycy powiadają, że serca są zbyt dobre, by pozwolić im umrzeć (the hearts to good to die). Świadomość powyższego przekłada się na bardzo konkretne działanie. Z jednej strony staje współczesna wysokospecjalistyczna kardiologia, która potrafi czynić cuda. Z drugiej zaś maluchy, które już w przedszkolach uczą się zasad pierwszej pomocy – w tym masażu serca. Patrząc na to aż się wierzyć nie chce, że ów postęp jest zasługą minionego półwiecza. To, co dziś jest regułą, w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku było dowodem kompetencji i odwagi. Pionier amerykańskiej kardiochirurgii Walton Lillehei z Minnesoty połączył system krwionośny ciężko chorego siedmiolatka z systemem krwionośnym jego ojca, który w ten sposób stał się płuco-sercem swojego syna. To pozwoliło chirurgowi na dziewiętnaście minut zatrzymać serce dziecka i zaszyć w nim dziurę.
Czytając ten opis w sobotni wieczór nie mogłem się uwolnić od dźwięczącego w uszach czerwcowego litanijnego wezwania: Uczyń serca nasze według serca Twego. Spraw, by tak jak Twoje serce – z medycznego punktu widzenia – stało się podobne naszemu; tak by nasze upodobniło się do Twojego w Bożym rozumieniu. Pomóż nam, by zabiło ono tym samym rytmem. Naucz nas kochać, tak jak Ty kochasz. Naucza nas kochać, mimo tego, że jak chce poeta miłość boli, że im więcej miłości, tym więcej bólu i że niekoniecznie na odwrót.
Studia w seminarium trwają sześć lat. W tym czasie kleryk uczestniczy w blisko dwóch tysiącach mszy świętych i wysłuchuje tej samej mniej więcej liczby kazań. Oczywistym jest, że przy całkiem przyzwoitej nawet pamięci zapamiętuje się jedynie kilka z nich. Do tych kilku wypada mi zaliczyć dzień, kiedy jeden z moich kolegów mówiąc o rozesłaniu siedemdziesięciu dwóch uczniów odniósł to do rytmu, z jakim bije serce. Uczniowie Jezusa – nie tylko tych siedemdziesięciu dwóch, ale wszyscy, którzy poszli za Nim i uwierzyli, a więc także i my – są posłani, by w tym właśnie rytmie – rytmie serca – nieść dobrą nowinę – nieść Boga – nieść życie. Amen.
tekst: ks. Michał Palowski KM
foto: ks. Piotr Wenzel